POEZJA2019-08-29T19:55:39+02:00

Kiedy jesteś

Poezjo kiedy jesteś

Ze mną cisza czasu

Rozkłada skrzydła

Słowa metafor

Muzyką wibrują

 

Poezjo kiedy jesteś

Ze mną trwam

W wymiarze nieogarnionym

Patrzę i nazywam

Stany i miejsca

 

Poezjo kiedy jesteś

W świetle zmierzchu

Zamieszkujesz terytoria

Mego milczenia

 

 

 

W plenerze

Szliśmy ulicą Broumovskich Ścian

Pośród kamiennych posągów

Płynących w krwawych strumieniach

Wschodzącego słońca

Szliśmy w nadchodzący dzień

Powstający z łona matki czasu

Trawy grały plejadą

Szurków kropli porannych

I cisza wypełniona zdumieniem

Jeden zachwyt i jedno spojrzenie

Może za chwilę uchwycone pędzlami

Spokój i kolory poranka w

Blejtramy zamknięte niezamykane

Oddech w płuca nabrany i

Ten wir pędzli, szpachli z farbami w

Tańcu tworzenia

I ta cisza,  cisza wypełniona

Aktem twórczym

 

 

 

 

Przeżyłem ileś tam dołków,

Z k

(nie wiem nawet czyja)

Pomogła mi wyleźć

 

Byłem na kilku szczytach,

Zawsze kruchych jak bańka mydlana

A może kolejna droga na szczyty

Gdyby nie podchodzenie ( co rano )

Do lustra z tą samą monodramą

I zbiorowym spektaklem ulicy

 

A może omijać rafy tożsamości

I patrzeć w słońce

Odsłaniające pępki dziewczyn

Uchwycenie

 

Nad nami ciężkie chmury

przed biel zniewolona

uchwytem sztalugi

 

Splecione gałęzie drzew

zanurzone odbiciem

zgaszonej zieleni wody

Wiatr przegląda się w stawie

przeciętym rysą deski

uwikłanej w palikach

 

Migawką oczu zamykamy

fragment rzeczywistości

świat w miniaturze

ulotną chwilę doznania

na siatkówce oka

 

Światło przenika

sobie znanym sposobem

na krople barw utrwalające

zmienność zieleni drzew

przy zapomnianej kładce  stawu

bielawskiego zalewu

 

Bielawa, 28.05.2012

 

 

Tęsknota

Patrzeć na gwiazdy

być chwilą

trwającą w twarzach

niesamowicie pięknych

nie rządzonych dramatem melancholii

 

Popatrz jak piękną twarz dziecka

ileż w niej czystej poezji

Po jakimś czasie zniknie

wydana na łup gęstniejącego mgłą

z każdym dniem poruszyciela czasu

 

Uciec od przenikającego bólu

istnienia ciała

piękniejącego pożądaniem

na moment i wydać na pastwę

unicestwienia grzechem

wabiącego pięknem

w akcie zbawiennym

swoistą dyfuzją rozpadu

 

Smutek zgęścić pytaniami

ostatecznymi czy

odczytać życie na nowo

w kolejnej reinkarnacji

wszystko to fajne

 

Tylko po co

 

 

Szary kamienny Chrystus

Szary kamienny Chrystus
przy polnej drodze Slavnego

Wiatr rozwiewa opaskę

z piaskowca ciosaną

W kamienne nozdrza wciska woń

świeżo wylanej gnojówki

Pochyla głowę patrzy z góry

przez ust brzegi  niemy uśmiech

czasem niszczącym stworzony

Miast mówić milczę ołówkiem