Bielawski plener
Wolno kroczy strumień Bielawicy
Nikłe lustro nawet nie odbija
Plamy ptaków wędrujących
Alejami słów powietrznych
Zaduma nad starym domem
Chociaż zieleń przy nim pachnie
Tak jak zieleń na każdym trawniku
Wypieszczonym dłońmi wiatru
Na Górze Parkowej wiosenne słońce
Smaga głowy wiekowych dębów
Palce podmuchów przebierają
W strunach wieży widokowej
W dole senne miasteczko
Przykryte dłonią słów
Przed płaszczyzną blejtramów
Złudzenie optyczne zaburza
Odbicie traw od ziemi wody od dna
Barw od szarości dni od sztuczności
Spojrzenie zanurzone w krajobraz
Łączy rzeczywistość z iluzją
Wędrującą w płótnach obrazów
Bielawa 30.06.2012 r.
zaczynający się od słów : w gęstniejącym…
XXX
W gęstniejącym zmierzchu płótna
blejtramów wybielone mgłą
wciągają zieleń
z przydrożnych rowów
Czułki reflektorów badają
jeszcze ciepły asfalt
Prostokąty okien jeszcze jasne
Resztkami smug jesiennego słońca
niezdarnie gramolą się
na ściany domostw
Koła szeptem przesuwają
uciekającą w spokoju drogę
Z pofałdowanego płaszcza
Gór Wałbrzyskich spływa
ultramaryną zmrok
reflektory ostrożnie badają
gęstniejąca
ANIOŁ KASI
Nie wierzę
W bezrobotne anioły
Chociaż gdy odchodzimy
Anioł Kasi jest
Bardzo pracowity
Pisze wiersze
Są na kartkach
Natchnienia
Pisze jej życie
Zgodnie z wszelkimi
Formułami poezji
Zabiegana wciąż
W chwilach ciszy
Odczytuje piórem
ANTYFONA KRZESZOWSKA
Madonno
Z krzeszowskiej bazyliki
Dziewico z synem
W złocie koron osadzona
Z rumieńcem światła na licu
Szatą tempery odziana
Opiekunko osieroconych
Czuwaj nad nami
Odeszliśmy od Ciebie
Odmiennymi drogami
Wracamy do źródeł
Wrastamy w złoto Twych ram
W kamienie ścian bazyliki
Przyjmij nas marnotrawnych
Ostojo krzeszowska
Czuwaj nad nami
Anioł Kasi
Katarzynie Krakowiak
Nie wierzę
W bezrobotne anioły
Chociaż gdy odchodzimy
Anioł Kasi jest
Bardzo pracowity
Pisze wiersze
Są na kartkach
Natchnienia
Pisze jej życie
Zgodnie z wszelkimi
Formułami poezji
Zabiegana wciąż
W chwilach ciszy
Odczytuje piórem
od słów: w gęstniejącym
XXX
W gęstniejącym zmierzchu płótna
blejtramów wybielone mgłą
wciągają zieleń
z przydrożnych rowów
Czułki reflektorów badają
jeszcze ciepły asfalt
Prostokąty okien jeszcze jasne
Resztkami smug jesiennego słońca
niezdarnie gramolą się
na ściany domostw
Koła szeptem przesuwają
uciekającą w spokoju drogę
Z pofałdowanego płaszcza
Gór Wałbrzyskich spływa
ultramaryną zmrok
reflektory ostrożnie badają
gęstniejąca noc