Motyle słów różowieją

w ukośnej poświacie

zachodzącego słońca

 

Bluszcze otaczają

wyniosłą zielenią

ciemniejący wewnątrz plac

z ceglaną resztką dawnej zabudowy

 

Za wieczorne cienie

ogrodowych drzew i krzewów

odleciały wiersze

ubrane w groty jeżyków

 

Ptaki słów pozostają jeszcze

metaforą upalnego dnia

na tężejącą z Mniszkiem

ultramaryną nieba

 

Może ostatni promień słońca

pozszywa złotą nicią

moją dziurawą duszę