Widzę Ją jak idzie drogą
ciężką od rdzawego kurzu
pośród kobierca łąk
malowanego barwami
gorącego lata
i lasów ciężkich zielenią
W ciepłym sierpniowym słońcu
Na plecach – w chuście
niesie swą przyszłość – syna
który podąży dalej
jeszcze dalej niż Ona
Spracowaną dłonią pokazuje
niebo leniwie oparte o horyzont
srebrnogłowych Karkonoszy
drzemiące w słońcu doliny
i domostwa z wysiłkiem
wspinające się w górę
Widzę Ją jak idzie
idzie coraz wyżej i wyżej
chluba mego człowieczeństwa
Matka