POEZJA2019-08-29T19:55:39+02:00

XXX ( co za wieczór…)

Co za wieczór

Powiew wiatru

Przyniósł na ławeczkę

Zapach maciejki

Zamykam oczy

Matka piele geometryczne

Prostokąty grządek

W gałęziach  czereśni

Swarliwe szpaki

Łasząca się u stóp

Kotka Buba

Co za wieczór

 

Dzisiaj posiedzę dłużej

 

 

XXX ( piszę do Ciebie…)

Piszę dla Ciebie wiersz

swój wieczorny wiersz

nie ma w nim piękna kwiatów

ani łąk pachnących latem

 

 

Jest tylko

krzyk ostatniej złotówki

wydanej na piwo

na mleko już nie wystarczyło

 

Piszę  dla Ciebie wiersz

swój wieczorny wiersz

nie ma nim złota drzew

w dojrzewającej  jesieni

 

 

Jest tylko

pot kopacza biedaka

z gorcowskich biedaszybów

i ciało śmiercią jak gliną okryte

 

 

XXX ( i cóż zostanie…)

I cóż zostanie

gdy rozjedziemy się

oleje, akryle, grafiki, akwarele

wspomnienie pożegnań

nadzieja, że będziemy

tu raz jeszcze

Odjeżdżamy

od dni niepowtarzalnych

pełnych uśmiechu starostki

wieczorów w hospódce u Josefa

Odjeżdżamy

do swoich labiryntów pajęczych sieci

drogowskazów norm

Odjeżdżamy – wrócimy tu

odkrywać siebie raz jeszcze

odkrywać nieodkrywalne

piękno Ziemi Broumowskiej

Odjeżdżamy – wrócimy tu

do mgły poranków

południowego słońca

Poszukamy we wspomnieniach

tamtego natchnienia

i tych kilku słów

WYŚCIG SZCZURÓW

Bomba w górę

szczury ruszyły w wyścig zmian

znak równości wczoraj a dzisiaj

wyścig już trwa, trwa, trwa

 

Orły w przestrzeni

już wolnej płyną

a wyścig szczurów

do słońc medali

wciąż trwa, trwa, trwa

 

Poeci swe wiersze

już piszą na murach

a wyścig szczurów

do profitów stanowisk

wciąż trwa, trwa, twa

WIGILIA RODZINNA

Matka lepi uszka

Ojciec ostrzy nóż

Niepokoi się karp

Córka płacze

Opłatek w zieleni stroika

Zbyt jaskrawy bielą

Syn zapala choinkę

Za oknem noc gwiazdy

I ta jedna wigilijna

Babcia nuci Cichą noc

I ten otwarty

Pyszczek karpia

WAŁBRZYSKA NOC

Gaśnie dzień odziany w liczne

odcienie jesiennej szarości.

W swój wieczorny obchód ruszył

Marian Jachimowicz. Cieniem

przemierza uliczki Nowego Miasta.

Domy śpią – w snach rozmawiają

strofami Jego wierszy

W Magistracie prostokątami świecą okna

pracowicie kończą papierowy dzień

urzędnicy prezydenta Szewczyka.

Rajcowie zamykają ostatni punkt

nadzwyczajnej sesji w sali kina

Polonia przy Słowackiego.

Z Zielonej Gęsi wytaczają się anegdoty

wskoczyły tam zrobić kufel piwa albo dwa;

teraz snują się po wałbrzyskim Rynku

przed świtem rozpłyną się

w mgle minionego czasu.

Na Przemysłowej śmierć wertuje księgi kadr

Chrobrego, Mieszka, Victorii i Thoreza;

pewnie kogoś znajdzie na Barbórkę.

Nad ranem gaśnie papier chmur

czerpany czerwienią dawno wygasłych koksowni.

Ostatnim kursem podzwaniają tramwaje

zjeżdżające do zajezdni historii. Jeszcze przemykają

Aleją Wyzwolenia cienie trolejbusów

by przysnąć na zawsze.

W Klubie Nauczyciela literaci kończą spory

przy całkiem już zimnych herbatkach.

I tylko czasem w jesienne poranki  odeszłego miasta

i minionego Wałbrzycha mi żal.