Kopacze z bieda szybów
Skrzypi rdzą minionego czasu
wiatr uwięziony w żelazie wsporników
wieży wyciągowej „Witolda”
pomniku minionej górniczej Arkadii
W podziemiach przychełmcowych łąk
bezrobotni już górnicy by przeżyć
kilofami rozbijają warstwy strachu
przyczajonej śmierci w studniach biedaszybów
czarno-rdzawych jak brud za paznokciem
W ociężałym skwarze południa oni – kopacze
zanurzeni w dołach jak w codziennym życiu
do których już nawet nie zagląda słońce
zaciśnięte usta pełne słów ostrych jak klinga łopaty
opuszczone zmęczeniem ręce
jak oczy nocą od trosk oblicza stwardniałe
Piękno łąk łączą z brudem bluz i kurtek
zdziwione buty rozdziawiają obłocone pyski
białe larwy worków przyjmują w gardziel
pracowicie przesiane bochnami dłoni
kawałki węgla – pójdzie za 12 zł.
Skrzypi rdzą minionego czasu
wieża wyciągowa „Witolda”
Pomnik minionej Arkadii
Emeryci
Siedzą w Rynku przykrytym dłonią słońca
Romeowie prostaty reumatyzmu Julie
Siedzą tacy mali na wielkich ławkach
Przeminęło krótkie życie chłopców
Piękne życie dziewczyn w krótkiej
Wędrówce od alfy do omegi
Ciała ocieplone brązem lata
Wiekiem zawadzają Juliom
O zgasłych oczach w zwiędniętych twarzach
W przydługich spódnicach skrywające cellulit
Staruszki kryjące drżącą ruinę pod brewiarz pustki
Romeowie o twarzach jak przeszłość stwardniałych
Pamięcią wracają do obrzyganych taksówek
I dawno minionej świetności fallusów
Dymiących już tylko wygasłym wspomnieniem
W odeszłych i przeszłych dni
W koszach rdzewieją niepotrzebne już maski
Siedzą i patrzą patrzą w strzępy minionej Arkadii
Gdzieś na wietrze lat zaprzeszłych łopoczącej
Do Poetów
Nie tylko myślą
podążajcie za jaskółką
ostrych skrzydeł cięciem
otwierającą poranek
Wyrywajcie z barw śniegu
rozkwieconych kobierców łąk
złoconych jesienią drzew
potargane wersy słów
W szybowaniu ku słońcu
zajmujcie wyżyny piękna
zarezerwowane tylko dla was
Poetów
Kawa piętnaście przed szóstą
Poranna mgła kiełkuje
w koronie drzewa
Buczenie owadów
zaczajonych w zaroślach
Ożywiony ruch i nawoływania ptaków
W przekwitającym zapachu jaśminu
Trawa łapczywie spija
rosę przed narastającym
upałem dniem
Słońce prostuje promienie
rozsypane rozwłóczone
wokół przez grzebiące chmury
Odważnieją ciepłem nieśmiałe
róże i żółcie łubinów
Skrzą się krople na kwiatach
rozsiadłych się różaneczników
Powietrze zmęczone nocą
schroniło się w cieniu
aromatu porannej kawy
Błękitny niebem dym papierosa
niepotrzebny zgrzyt w palecie
barw wschodzącego dnia
Krzinice,20.06.2012.