02.11.2022 r. – środa
Dzień zaczynamy pogodnie. O jedenastej w słońcu + 21° C. Wstałem o siódmej trzydzieści. Nie mogłem spać już od 5:30, ot tak sobie leżałem i dumałem, co byłoby, gdyby było to lub owo. Ot takie rozważania nad wyborami uprzednimi życiowymi. Tyle, że nad zaszłościami nie co dumać, co wynika z ich istoty, istoty ich bezprodukcyjności i przemijalności. Nie ma bowiem takiej siły, takiej możliwości, by to zmienić. Można pobawić się w snucie różnych wątków i opcji. Ot takie sobie rozważania dlaczego podjąłem akurat taką a nie inną decyzję, która zaważyła na późniejszym biegu życia.
Renata pociągnęła na cmentarz w Boguszowie. Porządkuję dokumentację dotyczącą instalacji gazowej na jutro. Nie wychodziłem dzisiaj w ogóle z domu, nawet nie zrobiłem swojej trasy. Ba, nawet trochę pokimałem, na leżance, w moim pokoiku. Oglądam Jednego z dziesięciu. Wcześniej pościeliliśmy. Dzisiaj trochę podrukowałem i poprzeglądałem pendrivy w poszukiwaniu fotki Renaty, z której mam zamiar malować następny obraz.
03.11.2022 r. – czwartek
Pogodnie. Jest + 2°C. Zrobiłem pomiary ciśnenia;113/96 – lekkie nadciśnienie, saturacja 96.
Śniadanie, leki I kawa poranna. Ogoliłem się. Przejrzałem i przygotowałem kwity do Urzędu Miasta. Przygotowałem część druków, dla facia z Chopina, bo chce starać się o orzeczenie niepełnosprawności. Brakuje jednej strony. O dziesiątej idę na pzystanek. „Sapówka” mocna; musiałem kilka razy stawać. Jest zmiana rozkładu jazdy. Dwójkę mam dopiero o jedenastej pięć. Cóż mi pozostało; jeno siedzieć i czekać. Po jaką cholerę ta zmiana, komu przeszkadzało to. Idę do Rathausa na II piętro do pokoju nr 209. Wchodzę po schodach jak jakiś dziadek. Uzgadniamy dalszą procedurę. Urzędniczka wydzieliła, do koszulki, część materiałów, które przekazałem na parterze w biurze podawczym. Idę na przystanek. Jedna „dwójka” uciekła mi, a do drugiej mam sporo czasu. Siedzę na łwce przystanku. Stary rozebrano. Postawiono nowy , ba, aż miło siedzieć. Również wykonano pracę porządkowe i esteryczne na wzgórku za przystankiem. Sama przyjemność. Zabrałem się ” Nyską”. Do Gorc trzy złocisze. W sklepie na rogu kupiłem parę gruszek a’ 2 złote za kg. Idę do apteki. Zamiast Lisihexalu wypisano mi Sortis. Może być. Przedzwoniłem do naszej przychodni. Zrobiłem korektę. Będzie jutro przed południem. Idę do Moniki. Jest po nocnej zmianie. Drepczę do domu, oczywiście z przystankami. W drodze gadałem z faciem, który mieszka gdzie dawniej był sklep meblowy. Teraz są tam pomieszczenia do ćwiczeń. Facio powiedział, że ma 7 tys. emerytury gorniczej. Jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Ponoć on zrobił ten cały wystrój przed budynkiem. Po schodach wdrapałem się z małym trudem. Ostatnimi czasy mam tę paskudną „sapkę”. Wczoraj, gdy położyłem się, swędziały mnie niemożebnie podudzia. Przyszedł, do Rolanda, list z Urzędu pracy w Boguszowie dn. 02.11. A czwartego ma stawić się w urzędzie. Próbowałem dodzwonić się do Rolanda. Zadzwonił koło 17:28, coś było na linii, bo i z Karoliną nie mógł połączyć się. Rozmawiałem z Panem Janem w kwestii montażu instalacji grzewczej. Monika, w tym temacie, ma skontaktować się z kominiarzem. Dzisiaj Oliwierek jest u nas. Robimy zadanie z polaka o Tezeuszu.
Na Traugutta kupiłem 4 drewniane brzozowe krążki. Chcę na nich namalować coś dla mojej lekarki. Kupiłem też „obrazek” za osiem zł. Jest że szkłem 15,5 x15,5 cm. Może jakąś akwarelę machnę dla niej.